Kamila Kobierzyńska: POCZEKALNIA | Bydgoskie Centrum Sztuki | 03/03—21/04/23

Witamy w Poczekalni dr Kamili Kobierzyńskiej. Zimne, niebieskie światło zmienia przestrzeń galerii w sterylne miejsce oczekiwania. Dzieli ją zasłona z miękkich pomponów, każdy sznur zakończony jest betonowym obciążnikiem. Wzdłuż okien stoją balansujące na prętach talerze z wyblakłymi portretami. Po drugiej stronie sali można usiąść w oczekiwaniu na wejście do gabinetu. Ze ścian spoglądają rozmyte portrety negatywowe. Tabliczka informuje, że to gabinet dr Kamili Kobierzyńskiej. Posługując się przewrotnie swoim tytułem doktory sztuki, artystka wciela się w specjalistkę w dziedzinie, której symbol stanowi połączenie mózgu i oka. Z gabinetu dochodzi głos starszej kobiety.
 
Historia, którą chcąc nie chcąc słyszymy, to opowieść Gieni – postaci, którą od kilku lat bada Kamila Kobierzyńska. Gienia to babcia artystki, która dostarczyła wystawie nie tylko tematu, ale też materiałów do prac. I to dosłownie, bo portrety wywołane są na pokrytych światłoczułą emulsją srebrową talerzach i uczulonym solami żelaza jedwabiu z jej zbiorów, a twarze osób, które na nas patrzą, pochodzą z negatywów zdjęć rodzinnych spotkań z lat 50. i 60. znalezionych w jej albumach i kopertach. Niezwykłe zbiory Gieni ujrzały światło dzienne dopiero po jej śmierci. Tak o tym odkryciu mówi artystka: „Rzeczy, które zostały po Gieni, mówiły więcej, niż ona sama. Trzeba zaznaczyć, że było to mnóstwo rzeczy jak na osobę żyjącą skromnie – po prostu gromadziła luksusowe dobra, zamykając je na klucz w pomieszczeniach, do których nikt nie miał wstępu, chowała je w pokojach-szkatułkach. Charakterystyczny dom o zapachu wilgoci, pełen bibelotów i wyszczerbionej zastawy, zegarów wybijających po kilkanaście minut przy pełnej godzinie, udekorowany tapetą z lat sześćdziesiątych – to była tylko wierzchnia warstwa, pod którą znaleźliśmy drugie życie – równoległe, bogate życie Gieni. Paradoksalnie w tych zasobach niewiele było zdjęć, budowała relacje z przedmiotami, lubiła wiedzieć, że są – były przeliczane i wpisywane do inwentarza, ale nigdy nieużyte”.
 
To niepokojące odkrycie skłoniło artystkę do poszukiwań motywowanych chęcią zrozumienia Gieni, a przez to zgłębienia zarówno jej, jak i swojego poczucia tożsamości. Eksplorując temat dziedziczenia, podjęła próbę odtworzenia historii dzieciństwa babci. Gienia (z domu Gross) urodziła się na terenach Polski w rodzinie osadników niemieckich, dlatego w opowieści, która dobiega z gabinetu słychać co jakiś czas niemieckojęzyczne wtrącenia. Artystka starała się odtworzyć charakterystyczny sposób mówienia Gieni, przez co tekst nagrania może być niezrozumiały. Niepokój budzi myśl, że kolejka za chwilę się przesunie i to historia naszego życia będzie dobiegać zza zamkniętych drzwi.
 
Pokolenie, które przeżyło drugą wojnę światową, przekazało swoim potomkom w genach lęk i traumę, których źródło często pozostaje nieznane. „Małe”, osobiste historie często pozostają nieopowiedziane, czy to z powodu wstydu opowiadających, czy braku zainteresowania słuchaczy. Historia traumatycznych przeżyć wojennych Gieni została poznana dopiero po jej śmierci.
 
Pamiątki po Gieni zostały ochronione przed utratą i nadal przypominają o tęsknocie. Sehnsucht to tytuł instalacji wykorzystującej motyw zabawy w wirujące talerze. W psychologii oznacza tęsknotę za czymś upragnionym, a zarazem nierealnym do spełnienia w codziennym życiu. Jak wspomina artystka: „Gienia jednocześnie tęskniła i kazała tęsknić”. Puste talerze z zatartymi zdjęciami nieokreślonych celebracji sprawiają wrażenie, że za chwilę się roztrzaskają. Przypominają o odległych od ideału rodzinnych obiadach, podszytych niepokojem i skrywanym lękiem. Stan ciągłej gotowości i wyczekiwanie na powrót niebezpieczeństwa to objawy PTSD (zespołu stresu pourazowego), który może się rozwinąć jako reakcja na traumę. Epigenetyka bada zjawisko zmian genetycznych pod wpływem czynników zewnętrznych, takich jak stres, wychowanie, pożywienie, klimat, traumy, a co dla naszej wystawy kluczowe – dziedziczenie tych zmian, jak na przykład pamięci o lęku. Do tej pory udało się udowodnić to zjawisko do trzeciego pokolenia, ponieważ przedmiotem badań byli wnukowie i wnuczki osób, które przeżyły drugą wojnę światową.
 
Jak mówi Kamila Kobierzyńska: „Artyści tak zwanego trzeciego pokolenia, do których zaliczam także siebie, również słyszą echo wojny, choć nie w tak wyraźnej formie. Powiedziałabym, że jest to pogłos – mocno zniekształcony, z nawarstwionymi wzorcami i schematami wyniesionymi z rodzinnych domów. Nie oznacza to jednak, że mniej wrażliwy – prawdopodobnie dzięki rozpoznaniu, przebadaniu problemu w ogólnym dyskursie społecznym, przyzwoleniu na większą ekspresję to głos wydobywający się swobodniej”.
 
Betonowe ciężarki ograniczają ruch sznurów z pomponami, ale nawiązanie do ogrodniczego zabiegu przyginania gałęzi wskazuje również na pozytywne znaczenie ciążenia. Przyginanie jest alternatywą dla cięcia i sprawia, że do rosnących prosto w górę gałęzi może dotrzeć światło słoneczne, które pozwoli na wydanie owoców i szybsze dojrzewanie. Może więc zaakceptowanie obciążonej tragediami historii rodziny, pogodzenie się z ograniczeniami i stratami, umożliwi znalezienie swoich korzeni, zrozumienie swoich zachowań i początek procesu leczenia traumy.
 
Dzięki pamiątkom i opowieściom możliwe jest wytworzenie więzi z przodkami, nawet z tymi, których nigdy nie poznaliśmy, ale ich przeżycia odbiły się w naszych genach. Ostatnie lata przypomniały jak ważna jest wspólnototwórcza rola kultury. Sztuka pozwala badać pamięć w całej jej nielinearności i subiektywności – i daje szansę na włączenie swojego doświadczenia do historii.
 
— Natalia Pichłacz (kuratorka)

Comments are closed